Wydział Mechaniczno-Energetyczny został utworzony w 1954 roku na bazie katedr podstawowych i specjalistycznych Oddziału Energetycznego, stanowiącego specjalność Wydziału Mechanicznego Politechniki Wrocławskiej. Były to Katedry: Termodynamiki, Pomiarów Maszyn, Kotłów Parowych, Turbin Parowych, Turbin Wodnych i Pomp oraz Silników Tłokowych. W latach późniejszych - na Wydziale - została powołana Katedra Mechaniki Płynów, natomiast Katedra Silników Tłokowych powróciła na Wydział Mechaniczny. Zmiana struktury uczelni z wydziałowo-katedralnej na wydziałowo- instytutowo-zakładową przyczyniła się do dalszych zmian na Wydziale związanych także z tworzeniem specjalności, specjalizacji i kierunków dyplomowania.
Od lewej studenci Teisseyre, Chojnowski, Stańda, Kolman na schodach wejściowych do budynku A-4, 1949 r
Pod względem chronologicznym, pierwszymi utworzonymi na Wydziale Mechanicznym, a następnie „przekazanymi” Wydziałowi Mechaniczno-Energetycznemu były Katedry: Termodynamiki, Pomiarów Maszyn, Kotłów Parowych, Turbin Wodnych i Pomp oraz Silników Spalinowych. Niektóre z nich prowadzone początkowo przez profesorów dojeżdżających z innych ośrodków naukowych (prof. prof. Stanisław Ochęduszko, Robert Szewalski, Kazimierz Szawłowski) zostały z czasem obsadzone przez pedagogów, które na stałe zdecydowali się związać z Politechniką Wrocławską.
Od lewej Teisseyre, Stańda, Świerzawski na galerii komina kotłowni mieszczącej się w budynku A-4, 1950 r. |
Asystenci Stańda i Chojnowski pod pomnikiem ze ”sfinksem”, ok. 1950 r. |
Twórcą Katedry Pomiarów Maszyn był prof. Mieczysław Sąsiadek. Przybył On w 1946 roku na Politechnikę Wrocławską z Politechniki Śląskiej w Gliwicach i w początkowym okresie prowadził zajęcia na Wydziałach Mechaniczno-Elektrotechnicznym i Hutniczym z przedmiotów wstępnych, jak: rysunek techniczny, mechanika i inne, organizując równocześnie laboratorium z miernictwa cieplnego i pomiarów maszyn oraz przygotowując wykłady z tych przedmiotów. Weszły one do programów nauczania Wydziału Mechaniczno-Elektrotechnicznego na trzecim i czwartym roku w latach 1947/48 i 1948/49. Obsadę Katedry tworzyli w tym czasie inż. Zbigniew Błaszkiewicz i inż. Ludwik Maluga, pełniący funkcje adiunktów oraz asystenci: inż. Adam Negrusz, inż. Jan Perkowicz, inż. Isański a także zatrudnieni w roku akademickim 1947/48 jako wolontariusze – studenci III roku: Zbigniew Rzeszotarski, Jerzy Stańda i Mieczysław Teisseyre. Do tego zespołu dołączyli w roku akademickim 1948/49, początkowo również jako wolontariusze, Włodzimierz Chojnowski oraz Tadeusz Świerzawski. Wszyscy oni kolejno przechodzili na etaty asystenckie.
Katedra Pomiarów Maszyn posiadała w owym czasie najlepszą w Polsce bazę materialną w postaci dobrze wyposażonego laboratorium pomiarów podstawowych parametrów energetycznych (ciśnienie, temperatura, przepływy, analiza spalin i gazów, kalorymetria i inne) oraz znakomicie wyposażone laboratorium maszynowe wraz z małym, o mocy 0,5 MW, blokiem energetycznym. Pozwoliło to na prowadzenie tych przedmiotów na wysokim poziomie dydaktycznym od początku ich istnienia.
Student i asystent J. Stańda na ”sfinksie”, jak nazywano pomnik, który stał mniej więcej w miejscu obecnego budynku A-8, gdzie mieści się Zakład Podstaw Konstrukcji Urządzeń Energetycznych (w tle widoczny budynek Instytutu Elektrotechniki), ok. 1949 r. |
Asystent M. Teisseyre przygotowywuje odczynniki do analizatora spalin – aparatu Orsata, lata 50. |
Należy tu również zaznaczyć, że zespół pracowników Katedry korzystał z doświadczenia politechniki: lwowskiej i warszawskiej w zakresie programów ćwiczeń laboratoryjnych jak i technicznego ich opracowywania. Już w roku 1948 powstały wzorcowe formularze do ćwiczeń laboratoryjnych oraz tablice poglądowe (rysunki aparatury pomiarowej i schematy pomiarowe maszyn i urządzeń energetycznych). W tym też czasie przedmioty i zajęcia prowadzone w Katedrze stały się progowymi, czego dowodem była krążąca wśród studentów opinia, że jeżeli miało się zaliczone przedmioty i laboratoria z miernictwa parametrów i pomiarów maszyn, to dyplom miało się w kieszeni.
Pokój asystentów: z lewej A. Bielecki, z prawej J.Stańda
Po tym ogólnym wstępie trochę refleksji i wspomnień osobistych. Egzamin dyplomowy zdawaliśmy wspólnie z Mietkiem Teisseyre, Edkiem Popielem i Zbyszkiem Rzeszotarskim w grudniu 1950 roku. Tematem naszej pracy był bilans siłowni parowej wzbogacony licznymi rozważaniami, dotyczącymi metod pomiarowych i interpretacyjnych oraz zupełnie nowymi metodami prezentacji wyników. Edward Popiel, który był nieprzeciętnie zdolnym i rokującym jak najlepsze nadzieje pracownikiem Katedry Termodynamiki, po ogłoszeniu wyników powiedział: „Jeśli zdarzyłoby mi się teraz umrzeć, to na nagrobku będę miał napisane mgr inż.”. Słowa te sprowokowały chyba zły los, bo prawie dokładnie miesiąc po egzaminie zginął w czasie pomiaru kotła, poparzony strumieniem przegrzanej do 320°C pary z pękniętego rurociągu. Bardzo boleśnie przeżyliśmy tę tragedię, ale nie odstręczyło to nas od dalszych prac tego typu, które coraz częściej nam zlecano.
St. asystent J. Stańda oraz ówczesny kierownik warsztatu H. Piss, 1954 r. |
Wzorcowanie przepływomierzy na hali maszyn, 1955 r. |
W Katedrze po różnych przesunięciach personalnych, odejściach oraz naborze nowych pracowników, uformował się nowy i bardzo zgrany zespół dydaktyczny i badawczy, który z nielicznymi zmianami przetrwał do początku lat 60. Kierownikiem Katedry był niezmiennie prof. Mieczysław Sąsiadek a adiunktami – mgr inż. Ludwik Maluga, absolwent Politechniki warszawskiej oraz mgr inż. Adam Negrusz, studiujący do 1945 roku na Politechnice Lwowskiej, który ostatecznie pracę dyplomową obronił na Politechnice Śląskiej w 1946 roku, a następnie w latach 50. podjął studia kandydackie (bo tak się wówczas nazywały studia doktoranckie). Stanowiska asystenckie zajmowali absolwenci pierwszego wrocławskiego rocznika studiów, świeżo „upieczeni” inżynierowie: mgr mgr Jerzy Lewandowski, Jerzy Stańda i Mieczysław Teisseyre oraz z roczników późniejszych: mgr mgr Witold Pogorzelski, Mieczysław Zembrzuski, Aleksander Bielecki, Mirosław Werszko, Danuta Foltańska-Werszko oraz pracownicy z jeszcze młodszych roczników: Jerzy Białorucki, Janusz Pollak, pracownik techniczny inż. Bolesław Poznański, laborant Szczepan Fortuna. W roku 1956 adiunktami zostali Mieczysław Teisseyre oraz piszący te słowa.
Reperacja manometrów - z lewej J. Stańda
Spośród licznych pomiarów i badań prowadzonych w przemyśle, szczególnie ze względu na swój pionierski charakter, utkwiły mi w pamięci pomiary kotłów pyłowych w Fabryce Jedwabiu na Kowalach we Wrocławiu; prowadzone wspólnie z Instytutem Morskim w Gdańsku badania nowoczesnych i szybkich holowników rzecznych produkcji holenderskiej, zwanych potocznie „holendrami” oraz badania bilansowe w Fabryce Kwasu Siarkowego w Wizowie koło Bolesławca.
W czasie pomiarów w Fabryce Jedwabiu po raz pierwszy zetknęliśmy się z kotłami opalanymi pyłem węglowym, w związku z czym pojawiły się nieznane nam dotychczas problemy z pomiarem ilości węgla wprowadzanego do paleniska, a także z przygotowaniem paliwa w młynach węglowych. Szefami grupy pomiarowej byli panowie adiunkci Ludwik Maluga i Adam Negrusz, którzy przed rozpoczęciem badań postanowili skontrolować rozmieszczone na różnych poziomach kotła stanowiska pomiarowe.
Obaj byli bardzo elegancko ubrani w białe i lekkie (jako, że na dworze był upał), bardzo modne w owym czasie marynarki, ale niestety nie uprzedzili o swoim zamiarze obsługi kotła, mającej w planie przedmuchiwanie komory paleniskowej. Rezultat był szokujący. Z kłębów dymu i pyłu wyłoniło się dwóch jakby ciemnoskórych, którym spływający po twarzach pot rysował się jaśniejszymi smugami, a marynarki swą biel odzyskały dopiero po trzykrotnym praniu. Było to jeszcze jedno doświadczenie uczące, jak nie należy się ubierać na pomiar.
Do bardziej atrakcyjnych badań należały wspomniane już pomiary na holownikach. Składały się one z badania właściwości żeglownych oraz z pomiarów uciągu holowników i mocy napędzających je maszyn parowych. Do nas należała maszynownia, za resztę badań odpowiadała grupa z Instytutu Morskiego. Wielodniowe badania odbywały się na wybranym przez gdańszczan odcinku pomiarowym - w okolicach Brzegu nad Odrą - i były prowadzone przy jeździe z prądem i pod prąd, bez obciążenia i z ciągnionymi barkami. Czas pomiaru, szczególnie przy jeździe z prądem i bez barek, był bardzo krótki. W ciągu kilku minut należało zmierzyć podstawowe parametry maszyny, a przede wszystkim przeprowadzić jej indykowanie. Holowniki miały maszyny trzycylindrowe, w układzie szeregowym, o ilości obrotów do 300 obr/min. Dysponowaliśmy stosunkowo nowoczesnymi w tym czasie indykatorami firmy „Maihak” z reduktorami bębnowymi z napędem sznurkowym. Wymagało to od nas prawie cyrkowej sprawności, aby zarzucić haczyk z linką na szybki, poruszający się ruchem zwrotnym, sworzeń osadzony w mechanizmie wodzika tłoków. Zerwanie się linki w reduktorze, co mogło się zdarzyć przy nietrafnym rzucie haczykiem, równało się przerwaniu pomiaru, ponieważ było za mało czasu na wymianę linki.
Oznaczało to zmarnowanie kilku godzin najeżdżania holownika na odcinek pomiarowy i przedłużało badania. Na szczęście zdarzało się nam to bardzo rzadko. W rezultacie, w ciągu jednego dnia efektywnego pomiaru było kilkanaście, a przy jeździe pod prąd i obciążeniu barkami – kilkadziesiąt minut. Całą resztę czasu trzeba było sobie jakoś wypełnić. Ponieważ któryś z nas „na wszelki wypadek” i „przypadkiem” zaopatrzył się w karty, wolne chwile wypełnialiśmy rozgrywkami brydżowymi.
Jednym z punktów programu badań był tzw. „pomiar holownika na uwięzi”. Polegał on na zaczepieniu liny holowniczej po stronie rufowej, podczas gdy drugi koniec liny wiązało się do drzewa lub pala znajdującego się na brzegu. Na linie mocowany był również dynamometr mierzący siłę ciągu. Zdarzyło się raz, że silny strumień wody spowodowany wysokimi obrotami śruby napędowej doprowadził do wymycia i obsunięcia się części nadbrzeża. Maszynista, który z wyraźną dezaprobatą odnosił się do naszych po- czynań, ujrzawszy osuwający się brzeg nie wytrzymał i z wyraźnym śląskim akcentem podsumował naszą pracę: „Pierony, „Ścibora” (bo tak nazywał się nasz holownik) jeszcze popsują, tak jak brzeg już popsuli”.
Prof. Gładysiewicz (w ciemnym garniturze) przy stanowisku badawczym pompy wodnej,
z jego prawej strony dr Teisseyre, pocz. lat 60.
Pomiary w Fabryce Kwasu Siarkowego w Wizowie prowadzone były w czasie pierwszej „zimy stulecia” w styczniu 1954 roku. Zima ta nie była zbyt śnieżna, przynajmniej na Dolnym Śląsku, ale temperatury dochodziły do –30°C i niżej. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby pomiary odbywały się w pomieszczeniach zamkniętych. Przeprowadzaliśmy jednak kompleksowy bilans zakładu i wiele punktów pomiarowych znajdowało się na wolnym powietrzu. Były to pomiary zwężkami i rurkami piętrzącymi z manometrami cieczowymi oraz termometrami. Przy tak niskiej temperaturze woda, jako ciecz manometryczna, nie wchodziła w rachubę i w pośpiechu trzeba było wymieniać ją na spirytus denaturowy lub toluen, które przy takich temperaturach nie zamarzały i w rurkach się przemieszczały, ale ich konsystencja była niekiedy „kaszkowata”. Nie wspominam już o naszych, zgrabiałych przy manewrowaniu rurkami Prandtla, rękach. Pomiary te ciągnęły się przez okres około czterech dni i to, że się nie przeziębiliśmy (nikt nawet kataru nie dostał) zawdzięczaliśmy prawdopodobnie intensywnemu kurowaniu się alkoholem po powrotach do hotelu w Bolesławcu, gdzie mieściła się nasza główna kwatera. Niezastąpiony przy ordynowaniu tej kuracji był Bolek Poznański, który nie tylko określał dawki lecznicze, ale jako lwowiak z pochodzenia ubarwiał te seanse „spirytystyczne” anegdotami i kupletami lwowskimi. Nasz szef, adiunkt Ludwik Maluga zdawał sobie sprawę ze zbawiennego wpływu takiej profilaktyki na naszą gotowość pomiarową i nie tylko nie protestował, ale także dzielnie nam towarzyszył.
Na początku lat 60. obroniliśmy z Mietkiem Teisseyre doktoraty, a skład naszego zespołu ponownie uległ zmianom. Odszedł Jurek Lewandowski i nieoceniony towarzysz różnych spotkań - Bolek Poznański, a zasilili nas absolwenci rocznika 1962: Januariusz Górecki i Zdzisław Kabza.
Wizyta prof. Lespinarda na hali maszyn w 1972 r.
od lewej: prof. Lespinard, doc. Stańda, prof. Sąsiadek, doc. Żamojdo, adiunkt Guzowski
I tak dotrwaliśmy do roku 1968, w którym na wydziałach powstały instytuty, a katedry uległy likwidacji lub zostały zastąpione zakładami naukowo-dydaktycznymi stanowiącymi jednostki organizacyjne instytutów. Na Wydziale Mechaniczno-Energetycznym zostały utworzone: Instytut Miernictwa, Automatyki i Budowy Urządzeń Termoenergetycznych o oznaczeniu kodowym I-20, którego dyrektorem został prof. Mieczysław Sąsiadek, Instytut Maszyn, Urządzeń Hydraulicznych i Aparatury Procesowej, oznaczony kodem I-17, kierowany przez prof. Stanisława Żurakowskiego oraz samodzielny Zakład Kotłów Parowych prowadzony przez prof. Teodora Wróblewskiego.
Jerzy Stańda
Wrocław, grudzień 2003
Tekst i zdjęcia opublikowane w Księdze Jubileuszowej Wydziału Mechaniczno-Energetycznego
wydanej z okazji XL lecia Wydziału